Skald III - Wężowy język 1 - Łukasz Malinowski
Łukasz Malinowski
historyk, nauczyciel akademicki, muzealnik i pisarz (potrzebne podkreślić) tworzący rozmaite narracje o przeszłości. Doktor nauk humanistycznych z zakresu historii (UJ), dyrektor Muzeum Niepodległości w Myślenicach. Twórca docenianego przez krytyków i czytelników cyklu Skald (Karmiciel kruków, Kowal słów, Wężowy język, Pasterz pieśni), który opowiada o wikińskim pieśniarzu przemierzającym Europę z połowy X wieku. Autor monografii „Berserkir i ulfhednar w historii mitach i legendach” i „Heros i łotr. Pogański wojownik w średniowiecznej literaturze Islandii”. Publikował w „Nowej Fantastyce”, „Wiedzy i Życie”, „Focusie Historia”, „Mówią wieki”, „wSieci Historii” i na portalu Wirtualnej Polski. W 2019 roku ukazała się jego najnowsza powieść historyczna „Piastowskie wahadło”, a rok później serial audio „Słomiany świat”, osadzony w realiach fantastycznej słowiańszczyzny.

Skald: Wężowy język *
Łukasz Malinowski

Nowe rozszerzone wydanie Sagi o Ainarze Skaldzie
Awanturniczy cykl historycznej fantasy osadzony w realiach Europy z połowy X wieku

 Ainar Skald walczy z zaciętością berserka, obmyśla plany z przenikliwością Mimira, śmieje się przeznaczeniu w twarz, a na grobach wrogów układa pieśni sławiące jego dokonania.

Wyjęty spod prawa na Północy i znienawidzony na Wschodzie Ainar Skald rusza na kolejną wyprawę. Postanawia, że tym razem naprawdę coś zbuduje – został przecież konungiem. Wprawdzie na razie tylko morskim i bez ziemi, za to dysponującym flotą i bitną armią. Dzioby okrętów skierował ku Miklagardowi, najbogatszemu miastu na świecie. Bogate łupy zawsze się przydają przy budowie królestwa, ale do Bizancjum ciągnie go coś więcej. Wiadomość od tajemniczej kobiety z przeszłości, która nawiedza go we śnie i przypomina o starych występkach.

Rzuć grosza Skaldowi!

Informacja o książce

Rok I wydania: 2022
Format: 14.0×20.5 cm
Liczba stron: 370

druk: ISBN 978-83-7995-628-9
ebook: ISBN 978-83-7995-629-6

Ceny sugerowane:
książka (oprawa miękka): 59,99 zł
książka (oprawa twarda): 69,99 zł

ebook: 39,99 zł

Gdzie kupić?
Kupując w tych księgarniach wspierasz Autora i Wydawnictwo
Księgarnia naszego wydawnictwa
Kupując w MadBooks wspierasz Autora i Wydawnictwo
Fragment

Opowieść o miłości

Na słupie mieszkał święty mąż. Siedział tam od lat i nikt dokładnie nie wiedział, kiedy i dlaczego wlazł na górę. Przyzwyczajono się do cudaka i szybko uznano za jednego ze słupników, którym przynosiło się chleb i wodę, w zamian prosząc o rady i napomnienia. Czasem odwiedzali pustelnika pijani młodzieńcy. Sikali na pal i drwiąc z chudzielca, wrzucali mu do kosza dzban z winem. Tak na pokuszenie.
Pewnego dnia zauważono zepsute jedzenie w leżącym na ziemi koszyku, który od dawna nie był wciągany na górę. Gdy zapytano Słupnika, dlaczego marnotrawi jałmużnę, nie odpowiedział. Nie przejęto się tym zbytnio, bo święty mąż już wcześniej bywał gburem i zdarzało mu się całymi dniami gardzić tak mową, jak i jadłem. Jednak po kilku tygodniach milczenia pustelnika pewien zatroskany młodzieniec wspiął się na wieńczącą pal platformę, gdzie znalazł przegniłe zwłoki starca. Wtedy ludzie jeszcze bardziej utwierdzili się w przekonaniu, że mieli do czynienia z prawdziwym hagiosem, świętym, którego ciało po śmierci zostało cudownie pozbawione przykrego zapachu, przez co nikt nie wyczuł, że mędrzec odszedł. Nie zwracano uwagi na bezbożnego pijaka opowiadającego przy kielichu, że to mocny zimowy wiatr wywiewał z platformy smród rozkładu, przez co ten nie docierał na ziemię.
Słup nie pozostawał długo wolny. Był to w końcu dobry słup, jeden z najlepszych, jakie stały w okolicach Byzantionu. Gruby jak dąb, z solidną i szeroką na dwa kroki platformą, która miała nawet barierkę osłaniającą przed wiatrem, a także niewielki daszek. Podniebną konstrukcję łączyła ze światem jedynie lina, po której można było wspiąć się na górę lub wciągnąć za jej pomocą kosz z jedzeniem.
Któregoś postnego dnia przed dziewięćset pięćdziesiątymi ósmymi urodzinami Kristosa słup zyskał nowego pustelnika. Post był okresem, w którym wielu mnichów wiodło życie w czasowym odosobnieniu, ale ten człowiek został i po świętach. Uznano go zatem za stałego mieszkańca platformy i przyjęto jak swojego.
Głowę mężczyzny stale skrywał kaptur, ale po głosie dało się poznać, że był młodszy od poprzednika i z pewnością nie pochodził z okolic Byzantionu. Podobnie jak staremu Słupnikowi, także i jemu przynoszono jedzenie oraz picie, po czym pytano go o sprawy świata tak doczesnego, jak wiecznego. Wszystko wyglądało jak dawniej, przez co wielu rybaków niemal zapomniało, że na palu dokonała się zmiana. Niemal, ponieważ młodszy pustelnik odpowiadał wszystkim chętnie i życzliwie, mimo iż powtarzał, że wolałby więcej czasu spędzać w samotności. O dziwo, szczególnie dużo miał do powiedzenia nie o pokorze, piekielnych karach czy ubóstwie – na czym znać się winien najlepiej – ale o miłości. Sława mnicha szybko rosła, a że jego rady nader często okazywały się skuteczne, zaczęli do niego przybywać pielgrzymi z sąsiednich temów.
W trzy niedziele po Wielkiej Nocy odwiedzili Słupnika goście z samego Basilis Polis, miasta autokratora. Przyszli w południe, kiedy pod palem zgromadziła się już spora grupa miejscowych. Wędrowców było sześciu, a każdy mógł się pochwalić odzieniem wartym więcej niż cała pobliska osada rybacka. Trzech nosiło kunsztowne zbroje – jak żołnierze wojsk tagmaty, lecz nie dzierżyli zwyczajowej broni gwardzistów, a siekiery na długich styliskach, jakich używają drwale. Pozostali mieli przypasane miecze, ale nie nosili kolczug. Ich wygląd wskazywał, że żaden nie został zrodzony z kobiety o romejskim pochodzeniu.
Przybysze rozłożyli się przy słupie.
Tego dnia zadawanie pytań zaczął rybak z wielką krostą na nosie.
– Hagiosie Słupniku, ty, który ryb nie łowisz, ale z Kristosem rybakiem jesteś przyjacielem. Powiedz, co mam zrobić, gdy kobieta odrzuca moje zaloty?
– Nie zabieraj czasu świętemu, tylko nos sobie pokrzywami wypoleruj! – rzucił pewien młodzieniec, na co wielu zebranych odpowiedziało śmiechem, a pytający zaczerwienił się, jakby rzeczywiście całą noc owymi pokrzywami się nacierał.
Słupnik wstał z kolan, poprawił kaptur, by nie było widać jego twarzy, rozłożył ręce i spojrzał na ludzi zgromadzonych u swych stóp.
– Źle czynicie, śmiejąc się z sąsiada. Pytacie o miłość, a okazać jej nie umiecie bliźniemu. A bratu mojemu nieszczęśliwie kochającemu odpowiem: cierpliwości! Kobiece serce bywa bowiem jak skała, więc nie kruszmy jej siłą, lecz za przykładem wody drążmy w niej otwory dla naszej miłości. Upór i łagodność mężczyzny doceni bowiem każda niewiasta.
– Ale kiedy ja czekać nie mogę – odrzekł brzydal z krostą. – Ojciec nakazał się ożenić do przyszłego roku, bo inaczej wyśle mnie do klasztoru!
– Miłość wystawia nas na próby, jednak warta jest starania. Ręka króla Salomona przez Boga natchniona napisała przecież w świętej księdze, że miłość jest przedniejsza od wina, a radosna jest chwila, gdy wprowadzamy niewiastę do swoich komnat.
– Jeszcze weselej jest, gdy to mężczyzna wchodzi do dziewczęcych komnat! – rzucił ktoś ze zgromadzonych i znów rozległ się rubaszny śmiech.
Pustelnik poczekał, aż zgromadzenie się uspokoi, po czym – o dziwo, wcale nie będąc oburzonym na tak liche żarty – ciągnął:
– Staraj się więc, bracie, pokazać swój upór i zdecydowanie nie tylko łani, która skradła twoje serce, lecz i ojcu, któremu winien jesteś synowską miłość. Nie sprzeciwem, ale posłuszeństwem wobec rodzica zyskasz jego szacunek i możliwość wyboru!
Tym razem roześmiał się jeden z przyjezdnych, choć w jego głosie nie słychać było wesołości. Rechot wydawał się raczej szyderczy i złośliwy. Mężczyzna w końcu się uspokoił i krzyknął:
– Co ty możesz wiedzieć o miłości?! Siedzisz na słupie, patrzysz na wszystkich z góry i mądrzysz się mądrością cudzych ksiąg!
Odpowiedziały mu buczenia zebranych. Nie godziło się tak mówić do świętego męża, który przecież tak blisko nieba siedzi i w modlitwach z samym Kristosem oraz jego apostołami rozmawia! Słupnik wcale nie przejął się szyderstwem i ze zrozumieniem odpowiedział:
– Nie pouczam, nie wygłaszam kazań, tylko radzę jak przyjaciel. A skąd wiem tyle o miłości? No cóż. Nie zawsze mieszkałem na palu.

Skald: Wężowy język, część pierwsza - Łukasz Malinowski
Seria Skald