Szare Płaszcze: Komandoria 54 - Marcin A. Guzek

Marcin A. Guzek

Urodzony w 1986 r. magister historii, fantasta, bloger, zapalony RPGowiec, długoletni członek Stowarzyszenia Rzeszowski Klub Fantastyki „Nawigator”. Okazjonalnie pisuje na portalu Bestiariusz, do jego dorobku pisarskiego należą opowiadania: 47. Oddział Zwiadu Imperialnego (antologia I żywy stąd nie wyjdzie nikt); Tamta Kobieta (35 numer "Kwartalnika literacko-artystycznego „sZAFA”") i Szatnia ("Creatio Fantastica", nr 3 (45) 2014).

Szare Płaszcze: Komandoria 54 – Marcin A. Guzek

Na rubieżach upadającego Imperium, w dowodzonej przez Olafa Komandorii 54, stacjonuje grupa nowicjuszy Zakonu Szarej Straży. Ten mały i niedoświadczony oddział ma za zadanie egzekwować prawo i zapewnić osadnikom bezpieczeństwo. Nie będzie to jednak proste.

Na pograniczu schronienia szukają adepci zakazanych sztuk, przestępcy i zbiegli niewolnicy. Granicę przekraczają dzikie plemiona, a w łupieżczych wyprawach towarzyszą im potężni szamani i nadprzyrodzone istoty. Imperium wystawia przeciwko nim  nie grupę rycerzy w lśniących zbrojach, a niedoświadczonych rekrutów pod wodzą zgorzkniałego weterana. Czy to może się skoczyć inaczej niż pożogą i zgliszczami, płaczem ocalałych i lamentem wziętych w niewolę?

Przyjemny mariaż historycznej wiedzy autora z fabularną lekkością, przyprawiony ostrymi żeleźcami toporów i świstem strzał. W sam raz by umilić deszczowe popołudnie.
Jacek Łukawski, autor Krew i stal i Grom i szkwał

Czy warto przetrwać za każdą cenę?

Informacje o książce

Rok I wydania: 2017
Format: 12.5×19.5 cm
Okładka miękka ze skrzydełkami

Liczba stron: 466:

książka ISBN 978-83-7995-095-9
ePub ISBN 978-83-7995-096-6
mobi ISBN 978-83-7995-097-3
audiobook online ISBN 978-83-7995-119-2

Ceny sugerowane:
książka: 34,99 zł
ePub: 24,99 zł
mobi: 24,99 zł
audiobook online: 39,99 zł

Fragment

Szare Płaszcze: Komandoria 54

Rozdział 1: Powitanie

– Witajcie bando gówniarzy – przywitał się Olaf kilka chwil później, z dezaprobatą patrząc na grupę zebraną na dziedzińcu. – To urocze miejsce, w którym się znajdujecie, to Komandoria 54 Zakonu Szarej Staży. Znana również jako Kurwidołek. Jesteśmy tu, bo zanim wszystko poszło w cholerę, tutejsze wzgórza słynęły z bogatych złóż. Gdyby udało się wznowić wydobycie w tutejszych kopalniach, to być może te tereny wróciłyby na łono cywilizacji., A wtedy my, Szara Straż, będziemy mogli mówić, że to nasza zasługa, co da nam strategiczną przewagę i pozwoli pokierować losami tych terenów. Niestety, nawet jeśli się uda, efekty i tak nie będą widoczne wcześniej, niż za kilka lat. Dlatego też Rada Zakonu uznała, że zamiast przysyłać tu pełną obsadę Szarych Płaszczy, wystarczy banda rekrutów i jeden weteran by nimi dowodzić. Znaczy ja.

Wskazał palcem na swoje gęste, czarne wąsiska. Wiatr zawiał ciut mocniej, lekko poruszając zniszczonym, wielokrotnie łatanym szarym płaszczem Olafa, jakby na podkreślenie jego słów.

– Przez najbliższe miesiące zajmiemy się głównie nawiązywaniem przyjaznych stosunków z miejscową ludnością, pomaganiem w rozwiązywaniu jej problemów, patrolowaniem traktów, koordynowaniem prac przy wznowieniu wydobycia w kopalniach i tym podobnymi. Tylko nie myślcie sobie, że to będzie sielanka. Jesteśmy na Rubieży, do najbliższej Komandorii Straży jedzie się prawie tydzień. W podobnej odległości znajduje się najbliższa siła zbrojna, którą moglibyśmy poprosić o pomoc. Co więcej, jeśli przetrwacie następny rok, nadal musicie sprostać moim wymaganiom. Ci, którym się uda, zasłużą sobie na miejsce pośród Szarych Strażników, reszta albo się złamie i wycofa, albo zginie. I pamiętajcie, tylko czterech na dziesięciu rekrutów faktycznie dostaje płaszcz. Z pozostałych sześciu dwóch rezygnuje, dwóch po prostu się nie nadaje i dwóch ginie – ostatnie słowa wypowiedział patrząc im prosto w oczy, jakby zastanawiał się, kto z nich pierwszy wyląduje w grobie.

Przez chwilę chodził w tą i z powrotem wzdłuż szeregu, przyglądając się zebranym, wreszcie wznowił przemowę.

– Tych trzech po prawej to Duncan, Magnus i Edwin. Pierwszy pełni funkcję dowódcy rekrutów, choć kto wie, czy nie ma wśród was lepszego kandydata – słowa nie były skierowane do nikogo konkretnego, co nie przeszkodziło Nathanielowi błysnąć swoimi doskonale białymi, książęcymi zębami w uśmiechu triumfu. – Pozostali dwaj to Wielkolud i Śmieszek. Przez pierwszych kilka dni będą was niańczyć, bo znają już teren, a ja nie mam na to czasu. Wasze imiona, szczerze mówiąc, gówno mnie obchodzą, ale muszę wiedzieć co potraficie, więc zacznijmy od mojej lewej. Tak, to oznacza ciebie Nordzie.

– Ulgar Wulgarson z…

– Nieważne – przerwał Olaf. – Potrafisz władać tym toporem?

– Zabiłem już pięć osób.

– Świetnie. Przyjmę, że część z nich nawet się broniła. Jesteś spory, to dobrze, ludzie nie będą chcieli z tobą zadzierać. Na razie chyba nazwę cię po prostu Nordem. Następny.

– Jestem Nathaniel Everson, trzeci syn księcia Eversona, władcy Terylu…

– Nie! – kolejne ostre przerwanie. – Byłeś synem władcy Terylu, teraz jesteś po prostu Nathaniel. Wiem jak chowają się władcy Terylu, więc wiem też, czego cię już nauczyli, Książę. Następna.

– Po prostu Clara – powiedziała stojąca obok brunetka, spoglądając na rozmówcę z czysto arystokratyczną godnością.

– Widzisz Książę, mamy tu kogoś, kto szybko się uczy. Co potrafisz, „po prostu Claro”?

– Jeżdżę konno, potrafię czytać i pisać, miałam też nauczyciela szermierki…

– Starczy, słyszę po akcencie, że to Wolne Miasta Zachodu, wiem, czego się tam uczy młode damy. Młoda Damo. Przejdźmy dalej.

– Matylda – powiedziała atletyczna blondynka. – Potrafię walczyć. Dobrze.

– I to mi się podoba, prosto, wymownie. Może nawet zapamiętam twoje imię. Następny.

– L… Lu… Lucius – wyksztusił z siebie młodzieniec, wyglądając, jakby miał zamiar stracić przytomność. – Wychowałem się w klasztorze na… Umiem czytać i pisać. I dużo czytałem.

– Przyszły Kruk, co? No cóż, ktoś w tym Zakonie musi umieć myśleć. Nazwiemy cię Mnichem, łatwo będzie poznać po fryzurze. I wreszcie ty.

Dziewczyna na końcu szeregu stała z oczami wbitymi w niebo.

– Hej, dziewko, słyszysz mnie?

– Tak – odpowiedziała jakby sennie.

– To może się przedstaw.

– Cassandra.

Olaf zerknął na resztę zgromadzonych, jakby zastanawiając się, czy nie staje się właśnie ofiarą jakiegoś żartu.

– A co potrafisz, Cassandro? – spytał wreszcie.

– Byłam wcześniej sztukmistrzem – stwierdziła powoli dziewczyna.

– Sztukmistrzem? A co potrafiłaś robić, jako ten sztukmistrz?

– Rozśmieszałam ludzi. Chodziłam po linie. Żonglowałam. Stałam na głowie na pędzącym koniu. Plułam ogniem. I czasami jeszcze rzucałam nożami z zamkniętymi oczami. Byłam błaznem.

– Czekaj – Olaf rozejrzał się po dziedzińcu. – Byłabyś w stanie trafić tamto jabłko?

Nóż przeleciał obok jego ucha i trafił w owoc. Starzec odwrócił się błyskawicznie, ale Cassandra stała dokładnie w tej samej pozycji, co chwilkę wcześniej, nadal patrząc wprost na niego.

– Niezłe oko – stwierdził, zastanawiając się, skąd dziewczyna w ogóle wyciągnęła ostrze. – Potrafisz też strzelać z łuku?

– Nie wiem. Nigdy nie miałam łuku – jej wzrok znów wbił się w niebo.

– Taa, ciebie chyba nazwiemy Wariatką.

Dowódca wrócił na środek i jeszcze raz przyjrzał się wszystkim, po czym przystąpił do drugiej części swojej odprawy.

– Jak wspomniałem, przed Upadkiem było to tętniące życiem miejsce, ale Plagę przetrwała tylko jedna mała osada. Jakieś pół wieku temu nowi osadnicy zamieszkali w ruinach największego miasta w tej okolicy. Od tamtej pory liczba osiedli na tym terenie wzrosła do sześciu. Na północ od nas, na skrzyżowaniu starych traktów, leży Nowa Srebrnica. To największa mieścina w okolicy. Po drugiej stronie Głębokiego Jeziora, za tamtą wyspą, jest wioska rybacka o nazwie Głębinówka. Na południowym zachodzie mamy Stary Dąb, tamtejsi ludzie mieszkali tu jeszcze przed Upadkiem, więc chyba można ich uznać za tubylców. Na południowym wschodzie mamy Nową Wioskę, jak nie trudno się domyślić, to najnowsze sioło w tym sąsiedztwie, liczy sobie zaledwie jakieś dwadzieścia lat, choć w większości zamieszkują je osoby, którym zrobiło się za ciasno w Nowej Srebrnicy. Na wschód od nas, tuż przy granicy Wielkiej Puszczy, znajduje się Rubieżnica. To mały przysiółek, zamieszkały głównie przez łowców i drwali. I jest jeszcze jedno miejsce na północy, pośród wzgórz. Miejscowi nazywają je po prostu Daleką Osadą. Tamtejsi nie są zbyt skorzy do bratania się z innymi. Szczerze mówiąc, po miesiącu tutaj nie spotkałem nikogo stamtąd. Poza tym, w pobliżu jest sporo samotnych gospodarstw, utrzymywanych przez pojedyncze rodziny… Czasami dosyć liczne. Szczegóły poznacie na swoim pierwszy patrolu, zapewne już jutro. Na dziś wystarczy, zapasy z wozu zanieście do spiżarni pod wieżą, Duncan, wskażesz im gdzie. Robi się już ciemno, więc będzie też trzeba przyrządzić kolację. Tym zajmuje się Wielkolud, chyba, że ktoś z was potrafi przygotować coś więcej niż ziemniaki ze słoniną. Resztę wieczoru macie wolną, jutro rano zajmiemy się wdrożeniem was w nowe obowiązki. Rozejść się.

Gdzie kupić?
Kupując w MadBooks wspierasz Autora i Wydawnictwo

Kupując w MadBooks wspierasz Autora i Wydawnictwo

Kupując w MadBooks otrzymasz książkę i ebooka w cenie książki!

Seria Szare Płaszcze

Szare Płaszcze: Rubież - Marcin A. Guzek
Szare Płaszcze - Komandoria 54 - Marcin Guzek