Marcin Rusnak, nie oszczędza nas…
Oczywiście wrodzona złośliwość, a także stara dobra zawiść – tradycyjna nie tylko dla środowiska literackiego, ale dla Polaków w ogóle – podpowiadały, że najlepiej byłoby te debiuty wykpić, autorów wyszydzić, a wydawnictwo jak najpełniej zdyskredytować. Do czego zabrałem się ochoczo.
Cały tekst znajduje się tutaj.