Alicja, autorka bloga A Safe, Warm Place With Books, postanowiła przyjrzeć się Okupowi krwi. Jej recenzja z pewnością nie jest jednoznacznie pozytywna, ale wysnuwa ona kilka dość ciekawych wniosków:
Czy muszę mówić jak drażniący jest fakt urwania historii w kawałku, i obiecania reszty potem, czyli najzwyczajniej w momencie, w którym dzieje się dużo i historia zaczyna się powoli wyjaśniać? Krótko mówiąc: trzeba czekać na drugi tom, a z mojego zniecierpliwienia łatwo można wywnioskować, że rzecz jest warta zachodu. Wizja miasta przedstawiona w „Okupie krwi” przyciąga tylko lekko zmodyfikowaną realnością, sprawiając, że nabiera ono charakteru miejsca, w którym chciałoby się żyć ze świadomością tego, że ma ono też drugie, zdecydowanie ciekawsze oblicze, które może być codziennością. Nie mogę nazwać tej wizji „urokliwą” bo też i niczego podobnego w powieści Marcina Jamiołkowskiego nie znajdzie się; jej klimat jest raczej poważno-kpiący, bez ozdobników. Użyję jednak określenia „pociągająca”, i nie będzie w tym przesady, bo czekam niecierpliwie na pojawienie się drugiego tomu, a pierwszy gorąco polecam.
Całą recenzję znaleźć można zaś tutaj.