Na zaprzyjaźnionym portalu Literka w ostatnim czasie ukazały się aż trzy teksty poświęcone Okupowi Krwi i Marcinowi Jamiołkowskiemu. Odpowiednio recenzja:

Magia nie jest jedyną rzeczą, która mnie w Okupie krwi urzekła. Jest bowiem jeszcze Warszawa i jej rola. I bynajmniej nie mam na myśli umieszczenia wydarzeń na warszawskich ulicach. Mam na myśli wykorzystanie trudnej i bolesnej historii miasta do stworzenia fabuły, magicznych realiów, umotywowania działań antagonistów. Dzięki temu Warszawa staje się niejako jeszcze jednym bohaterem książki, a jednocześnie – z mojego punktu widzenia – powieść Marcina Jamiołkowskiego ma szansę uświadomić niektórym, iż młody wiek warszawskiej starówki to nie powód do pogardy, ale współczucia.

Wywiad:

A jeśli chodzi o wszystkich, którzy kochają pisać – myślę, że najważniejsze to nie poddawać się. To brzmi strasznie banalnie, ale wiem po sobie, że przy pisaniu często ogarniają nas wątpliwości, niepewność, a czasem złość. Szczerze zazdroszczę tym, którzy takich rozterek nie mają.

Oraz dość nietypowa analiza:

MacGuffin to ta rzecz, która napędza Twoją historię. To to, co popycha Twojego bohatera do rozpoczęcie podróży. To to, co wywabia go za drzwi domu i sprawia, że cała opowieść zaczyna się toczyć. Kluczowy jest tutaj właśnie element początku: MacGuffin nie musi pojawić się później, nie musi rozładować sytuacji w punkcie kulminacyjnym, właściwie nijak już nie musi wpłynąć na fabułę.